W sobotę 2 lutego jest organizowana pielgrzymka dla Kółek Różańcowych z Wisznic do sanktuarium maryjnego w Niepokalanowie i sanktuarium błog. ks. Jerzego Popiełuszki na Żoliborzu.
W każdą pierwszą sobotę miesiąca w Niepokalanowie odbywa się spotkanie z zawierzeniem parafii i wspólnot Niepokalanemu Sercu NMP: Oddaj się Maryi. Każdy z uczestników spotkania otrzyma Akt Oddania Parafii Niepokalanemu Sercu Maryi.
Koszt pielgrzymki wynosi 80 zł. Wyjazd w sobotę o godz. 5.30. Zapisy u pani Teresy Trochonowicz z Wisznic (tel.: 505 959 412).
Poniżej zamieszczamy świadectwo Gabrysi z 22 lutego 2017 r., dotyczące wyproszonych łask u Matki Bożej. Gabrysia zawierzyła swoje życie Matce Bożej na mszy świętej z zawierzeniem w Niepokalanowie w pierwszą sobotę listopada 2016 r.
Świadectwo Gabrysi[1]
Szczęść Boże,
Mam na imię Gabriela. Mam 41 lat, jestem żoną od 16 lat, matką 3 dzieci- córek w wieku: 13,5 lat, 8,5 lat i 3 latka. Mieszkamy od kilku lat pod Warszawą.
Pragnę wspomnieć, że jako najstarsza z trójki rodzeństwa przyszłam na świat jako wcześniak, ważąc 1 kg 400 g. Pierwszy sakrament chrztu św. otrzymałam w szpitalu od sióstr zakonnych wraz z imieniem Maria (teraz to moje 2 imię), po przyjściu na świat pozostałam w szpitalu we Wrocławiu 3 miesiące. Moja Mama twierdzi, że właśnie dzięki Matce Bożej żyję -a mi tak długo zajęło, by Ją spotkać, rozmawiać, uczyć się modlić od Niej i jak Ona, dziękować PANU i wielbić GO każdego dnia z głęboką Wiarą…
Pochodzę z wierzącej, praktykującej katolickiej rodziny, jednakże głębokiego, szczerego i poruszającego Nawrócenia doświadczyłam 5 lat temu. Przeżywaliśmy z mężem bardzo poważny kryzys małżeński, który mógł zakończyć się rozwodem. Będąc na tzw. „dnie” zawołałam” do Pana Boga: Ratuj mnie, pomóż, przepraszam Cię za wszystko, za moją marność i ogromną słabość, ja tego dłużej nie wytrzymam, nie uniosę, nie mam siły już!!! Obecność Boża pomału wnikała do mojego serca i duszy. Rok po moim nawróceniu, codziennie modliłam się za mojego męża, który także znalazł Pana i doświadczył nawrócenia. 4 lata temu zaszłam w 3 (nieplanowaną) ciąże, która bardzo nas zaskoczyła i jednocześnie rozradowała. Niesamowitym było samo poczęcie tego dzieciątka- wiem, ze nasz najmłodszy skarb to prawdziwy cud i dar od Boga. Myślałam, ze nasze problemy rodzinne skończyły się, okazało się później, jak bardzo byłam w błędzie…
Nie pozbyliśmy się jednak wszystkich kłopotów i trudów, jakie przynosiła codzienność. Od września 2016 roku nasze córki rozpoczęły edukację w nowej żeńskiej szkole oddalonej 30 km od miejsca zamieszkania, najmłodsza pierwszy rok przedszkola w tej samej placówce. Powodem podjęcia takiej decyzji o zmianie szkoły, była najstarsza córka. 6 klasa i wkroczenie jej w okres dojrzewania był dla nas i całej Rodziny bardzo ciężki. Bunt i agresja, problemy społeczne w szkole, dokuczanie kolegów i koleżanek, niezadowolenie, krzyk, płacz… Chciała koniecznie zmienić szkołę i rozpocząć edukację w nowym gimnazjum. Początek szkoły był bardzo trudny dla naszej Rodziny. Nowe otoczenie, mundurki, wcześniejsze wstawanie dziewczynek i obraz nowej klasy, która wg najstarszej córki okazała się wcale nie taka zadowalająca, znowu brak akceptacji, motywacji zabierały nasze dziecko w inny świat… Pewnego wrześniowego popołudnia w piątek napisała na swoim profilu facebookowym, że nie chce jej się żyć, nic nie ma sensu, ze zamierza odebrać sobie życie… Wieczorem odebrałam telefon od jej kuzynki, dowiadując się o tym. Mąż nakazał córce usunąć wpis, jednakże wiele osób się o tym dowiedziało. Podejmowałam wiele prób rozmowy z córką- zamknęła się w sobie, pamiętam pierwszą nieprzespaną noc, potem kolejne. Na następny dzień był telefon ze szkoły z prośbą o pilne stawienie się rodziców. Dowiedzieliśmy się, ze nasza córka trzyma w szafce szkolnej ostre przybory szkolne, rozkręca na lekcjach temperówkę, chwaląc się przed uczennicami, ze może jej użyć. Pisała w tamtym czasie również horror, opowiadanie bardzo mroczne, pełne krwi, śmierci oraz smutku. Poproszono o niezwłoczne działanie, pilną konsultację z psychiatrą i rozpoczęcie regularnej pracy z psychologiem. Konieczna była ścisła współpraca ze szkołą w temacie pomocy i regularnej pracy terapeutycznej. „Pocieszające” było jedynie może to, że wiek dojrzewania bywa bardzo trudny, nie tylko dla nastolatka, ale także dla rodziców i że córka w ten sposób chciała zwrócić swoją uwagę klasy na smutek, który przezywa, na brak akceptacji. Mnie to wcale nie pocieszało, dla matki było to bardzo ciężkie i bolesne przeżycie. Ostatnio dotarła do mnie pewna refleksja, iż ta beznadziejna i po ludzku bardzo trudna do rozwiązania sytuacja bólu, gniewu, bezsilności naszego dziecka i nas Rodziców, była dla mnie dużo trudniejsza, niż przezywany kilka lat temu kryzys w moim małżeństwie…
Zaczęliśmy jeździć do psychiatrów, szukaliśmy dobrego psychologa. Ja popadałam w coraz większe przygnębienie, lęk, notoryczny brak snu, prawie nic nie mogłam jeść.. W końcu sama musiałam udać się na wizytę do poleconej pani Psychiatry- diagnoza subdepresja, przygnębienie, stany lękowe. Dostałam leki, na noc, na dzień, by trochę zacząć spać, by poprawić nastrój i podźwignąć się trochę. Nie miałam siły fizycznej i psychicznej na nic, obowiązki domowe ograniczałam do minimum, odespać w dzień tez mi się nie udawało. Frustracja była ogromna. Mąż bardzo mi w tym czasie pomagał przy dzieciach, w domu i wspierał.
Poszukał i oznajmił, ze w Niepokalanowie odbywa się w pierwszą sobotę miesiąca Zawierzenie Niepokalanemu Sercu Maryi i że mamy tam jechać (był to dzień 5.11.2016 roku). Bardzo słaba, wyczerpana- jednak czułam w swoim sercu, że to może być pomoc dla nas, naszej rodziny, naszym dzieciom…
Po dokonaniu Aktów Zawierzenia siebie i swojej Rodziny i modlitwie dziękczynnej, różańcu i adoracji poczułam dużą ulgę w duszy. Po kilku dniach moja choroba zaczęła się cofać. Po tygodniu mogłam odstawić leki na noc, odstawiałam stopniowo leki na dzień. Zyskałam taką porcję sił i łask od Matki Bożej, jakiej nigdy wcześniej nie miałam. O Boże Dobry i Miłosierny! Dziękuję Ci i pragnę to czynić w każdej chwili mojego życia i z każdym uderzeniem mojego serca, które bije dla CIEBIE! Za Twoją Matkę Niebieską, którą nam dałeś, na ratunek dla ludzi, dla świata! Która urodziła nam i wychowała Syna Bożego Pana Naszego Jezusa Chrystusa! I jest Ona najlepszą Matką, Najdoskonalszą a jednocześnie tak pokorną, iż chce być blisko nas, z nami pracować, załatwiać sprawy, odpoczywać, pomagać i prowadzić!
Nasza najstarsza córka jest coraz bardziej uśmiechnięta, jeździ chętnie do szkoły, psychoterapia przebiega bardzo dobrze. Widzimy z mężem ogromne zmiany.
Chcę jeszcze wspomnieć, że na początku grudnia musiałam udać się do moich Rodziców do Bydgoszczy. W drodze powrotnej na autostradzie zaczęło mi brakować paliwa, aż samochód stanął zupełnie. 300 metrów przed sobą widziałam stację benzynową. Zaczęłam machać ręką na pędzące samochody, jednak nikt się nie zatrzymał. Nie ustawałam w modlitwie do Matki Naszej Niebieskiej. Po ok 7 min podjechała laweta i pan kierowca spytał mnie, czy to ja wezwałam pomoc. Powiedziałam, że nie, ale bardzo potrzebuję pomocy, by scholować mnie do najbliższej stacji. Zadzwonił do kolegi, ze do samochodu wzywającego pomocy dotrze trochę później. Po załadowaniu samochodu, zajmując miejsce obok kierownicy zobaczyłam różaniec. Uśmiechnęłam się w duszy, dziękując resztę drogi Matce Bożej wróciłam bezpiecznie do domu.
Takich sytuacji działania i prowadzenia Matki Najświętszej doświadczam w moim/naszym życiu codziennie. Chociażby sytuacja z naszym niespełna 2 letnim psem labradorem. Przywieziony przez męża jako niespodzianka dla nas przez pierwszy rok narobił tyle szkód w domu i ogrodzie. Do tego nieposłuszny na spacerach, uciekał, albo zjadał niewłaściwe rzeczy, co później kończyło się stanem zapalnym, kroplówką, leczeniem… Miałam dość. Piesek nasz został również Zawierzony opiece Mateńki w grudniu 2016 roku. Nie do wiary jest, jak sytuacja się diametralnie zmieniła. Nagle przyjechali znajomi podsunęli pomysł kupowania psu dużej kości wołowej- ogród pozostał w spokoju. Odnowiłam kontakt z Panią z hodowli, dostajemy rady i wskazówki. Mało tego, zamierzamy kupić kolejnego pieska (mniejszej rasy) dla najstarszej córki. To jej marzenie i pragnienie.
Jestem wraz z mężem obecna co miesiąc na każdym Zawierzeniu w Niepokalanowie, mówię swoje świadectwo. Dziękuję również Panu, ze postawił na mojej drodze czcigodnego Ojca Mirosława Kopczewskiego, bardzo drogiego mojemu sercu, mogę się od Ojca wielu rzeczy uczyć na drodze zgłębiania wiary.
Dziękuję również Panu w Niebie za naszego (z mężem) cudownego Przewodnika duchowego i wspólnego spowiednika, Ojca Zdzisława Dzido również z Niepokalanowa. Jest moim prawdziwym Przyjacielem, bardzo skromnym, pokornym i ogromnej mądrości człowiekiem, cudownym kapłanem.
Dziękuję Ci MATUNIU Kochana! Za wszystko w moim życiu od poczęcia, za te dobre i te trudne przeżycia. TY potrafiłaś z ogromną miłością i cierpliwością wyprowadzić z tych przeżyć samo dobro. Matka Święta Niepokalana Dziewica działa cuda, rozwiązuje nasze ludzkie sprawy wg planu, którego my nie bylibyśmy w stanie wymyślić. Nigdy. Zbliża nas do Swojego Syna, do Boga Ojca, uczy modlitwy, pokory, radości i miłości do drugiego człowieka i do siebie… Chwała niech będzie PANU!!!
Bóg zapłać,
z błogosławieństwem, Gabrysia
[1] Świadectwo Gabrysi [w:] strona internetowa Bractwa Najświętszej Maryi Panny Królowej Korony Polski [dostęp: 24 stycznia 2019 r.], <http://bractwokrolowejpolski.pl/2017/02/swiadectwo-gabrysi/>