Rzecz się dzieje w Nazarecie. Maryja gotowała obiad. W pewnym momencie wchodzi do kuchni Jej kilkuletni Syn Jezus i mówi:
- Mamo, pomódlmy się o zbawienie ludzi.
Maryja przerwała zajęcie, popatrzyła się na Syna i nie bardzo wiedziała co robić. Z jednej strony miała chęć pomodlić się Jezusem, a z drugiej chciała też skończyć obiad, kiedy jej mąż, Józef wróci z pracy. Po krótkim namyśle rzekła:
- Synku, chętnie sie z Tobą pomodlę, jednak nie teraz. Obecnie szykuję obiad dla naszej rodziny. Pomodlimy się po posiłku dobrze?
Jezusowi nie bardzo podobał się pomysł odwlekania modlitwy. Chcąc postawić na swoim i jednocześnie nie sprawiać Mamie przykrości usiadł przy stole i powiedział:
- Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc Twojego łona.
Te słowa powtarzał jak małe dziecko, które odkryło, że jednak umie coś powiedzieć. Maryja Mu nie przerywała. Sprawiało jej przyjemność, że słyszy z ust Syna słowa Archanioła Gabriela i jej krewnej Elżbiety. To jej przypominało czasy kiedy nosiła swoje Dziecko pod sercem.
Z początku z uśmiechem słuchała Jezusa, lecz potem coś dziwnego zaczęło się dziać. Z każdym „Zdrowaś Maryjo…” wypowiadanym przez Jezusa, rosło w niej pragnienie modlitwy. To pragnienie było tak silne, że w końcu powiedziała:
- Dobrze Synu. Pomodlę się z Tobą.
Maryja lubiła modlić się z Jezusem. Sprawiało jej to taką samą radość, tak jak inne mamy lubią się ze swoimi dziećmi.
Modlitwa tak ich pochłonęła, że nie zauważyli jak szybko czas zleciał i do domu wszedł Józef. Kiedy Maryja go usłyszała zerwała się z miejsca, podeszła do Józefa i rzekła:
- Wybacz mój mężu. Nie ma jeszcze obiadu. Ten czas spędziłam na modlitwie z Jezusem o zabawienie ludzi.
- Nie przejmuj się kochana Żono - rzekł Józef – Jeszcze nie umieram z głodu. Poczekam na obiad. A to dla Ciebie.
W dłoniach męża Maryja ujrzała bukiet pięknych kwiatów zwane różami:
- O jakie piękne. Skąd je masz?
- Rosły przed domem. Musiały się rozwinąć w dzikim tempie, bo rano ich jeszcze nie było.
- Nie musiałeś ich zrywać.
- No niby nie, ale nie mogłem się powstrzymać żeby Tobie ich nie podarować.
Maryja podziękowała i wstawiła kwiaty do wody. To, że niezasadzone kwiaty szybko wyrosły, nie było dla niej zaskoczeniem. Mieszkając z Synem Boga pod jednym dachem, już niejeden cud widziała w swoim domu.
Kilka dni później z samego rana Maryja poszła do sklepu kupić coś do jedzenia. Wracając z zakupów do domu usłyszała znajome „Zdrowaś Maryjo, łaski pełna…” To ją zastanowiło, bo to nie był głos Jej Syna, tylko innego chłopca. Wiedząc, że tych słów nie może zignorować, bo wszystko będzie leciało jej z rąk, skręciła z drogi i poszła do miejsca skąd to „Zdrowaś Maryjo„ dochodziło.
Autorem słów był mały zapłakany chłopiec, który siedział na progu swojego domu.
- Kochanie, co się stało? Czemu płaczesz ? – zapytała Maryja.
- Pa - pani jest ma - mamą Jezusa?- wydukało dziecko.
- Tak. Jestem mamą Jezusa – odpowiedziała Maryja.
- O, to działa! - Ucieszył się chłopiec
- Co działa?
- Jak sie bawiłem z Jezusem, to mi powiedział, że jak będę potrzebował pomocy albo czuł się samotny to mam powtarzać „Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc Twojego łona”. I wtedy Pani do mnie przyjedzie. No i pani jest.
- No jestem, jak to rzekł mój Syn. Powiesz mi co się stało?
- Nie mam mamy. Tata poszedł coś załatwić na mieście, ale długo go nie ma. A ja już jestem głodny i mi smutno.
- Nie martw się, twój tatuś wróci. Pewnie po drodze komuś pomógł. Nieraz widziałam go w akcji. Posiedzę tu z tobą do jego powrotu.
Po chwili Maryja otarła łzy dziecku, poczęstowała go jedzeniem, które miała przy sobie i opowiadając o Bogu, czekała z chłopcem na powrót jego ojca.
Po jakimś czasie tata dziecka wrócił z torbą i bukietem róż. Chłopiec bardzo się ucieszył na jego widok i od razu mu powiedział, że ta piękna Pani, która jest obok, zajęła się nim „jak mamusia”.
- Dziękuje bardzo Pani za opiekę nad małym – rzekł do Maryi mężczyzna – Żona zmarła kilka miesięcy temu, a ja staram się godzić pracę i wychowywanie syna. Dziś mi dłużej zeszło bo jeden podróżny potrzebował pomocy.
- Proszę się nie tłumaczyć. Rozumiem.
- W ramach wdzięczności proszę przyjąć te róże. Wdziałem jak rosły kiedy tu szedłem i coś mnie tknęło żeby je zerwać…
Po chwili Maryja z bukietem i resztą zakupów, skierowała się ku domowi. Zanim tam dotarła znowu usłyszała „Zdrowaś Maryjo, łaski pełna…” Tym razem to był głos młodej kobiety. Tym razem Maryja bez wahania skręciła w dróżkę,która prowadziła do jakiegoś domu. W owym domu zastała kobietę, która próbuje uspokoić plączące niemowlę i gromadkę dzieci, które plątały się jej pod nogami i marudziły.
- Przepraszam, czy mogę w czymś pomóc? – zapytała Maryja.
- Z nieba mi Pani spada! - Zawołała kobieta – Może się pani zająć starszymi dziećmi? To najmłodsze ma kolkę i na chwilę nie można od niego odejść.
Maryja z radością zajęła się dziećmi. Pomogła też w gotowaniu i sprzątaniu. Kiedy sytuacja została opanowana, kobieta rzekła do Maryi.
- Dziękuje bardzo za pomoc. Nie wiem co bym bez Pani zrobiła.
- Ja tu przyszłam, bo usłyszałam jak ktoś powtarza „Zdrowaś Maryjo łaski pełna..”
- Aaa, Pani jest mamą Jezusa, tak?
- Tak.
- Moje dzieci często się z Nim bawią. Pewnego razu Pani Syn do mnie podszedł i powiedział, że jak będę potrzebowała pomocy, to mam te słowa powtarzać i Pani przyjdzie z pomocą.
- No i jestem.
- Ale ja te słowa powtarzałam w akcie desperacji, wcale na Panią nie czekałam….
- Mamo zobacz jakie piękne kwiatki urosły nam przed domem! –powiedziała dziewczynka wchodząc do domu.
Dziecko mniej więcej dziesięciu lat trzymało w dłoniach róże.
- Ale przed naszym domem nic nie rosło. Jakiś cud, czy co…?
- Możemy te kwiaty wstawić do wody ? - spytała się dziewczynka.
- Daj kwiaty tej pięknej Pani. Zasłużyła sobie na to. Może zostanie Pani na obiedzie?
- Chętnie bym została, ale mąż i Syn na mnie czekają.
- Rozumiem. U nas jest tak, że to ja czekam na męża. Pracuje on na budowie i wraca dopiero po zachodzie słońca.
Podobnych sytuacji w trakcie drogi Maryi było kilka. Historie były podobne. Słyszała „Zdrowaś Maryjo”, pomagała temu kto je wypowiedział i w zamian za to dostawała róże, które jakimś cudem rosły w pobliżu.
Efekt tych wycieczek był taki, że do domu wróciła dopiero pod wieczór. Bez zakupów, za to olbrzymim bukietem róż. Widząc swoich mężczyzn przy stole powiedziała:
- Przepraszam was, zrobiłam zakupy, ale nic nie mam, bo rozdałam potrzebującym.
- Nie martw się Kochanie – odparł Józef - Sąsiadka wpadła do nas z jedzeniem. To było jej podziękowanie, za to kiedy jej wczoraj pomogliśmy. Nie jesteśmy głodni. Ja już jestem zmęczony, pójdę się położyć, ale wy możecie jeszcze ze sobą posiedzieć.
Kiedy Józef wyszedł, Maryja rzekła do Syna:
- Dziś przez cały dzień słyszałam to Twoje „Zdrowaś Maryjo”. Te słowa powtarzali ludzie, którzy potrzebowali pomocy i wsparcia.
- Mamuś przecież Ty przecież lubisz pomagać.
- Owszem i z chęcią im pomogłam. Tylko do tej pory nigdy mi sie nie zdarzyło, aby ktoś mnie tak wzywał i jeszcze róże dawał. To jakaś modlitwa?
- Tak Mamo, to modlitwa – powiedział Jezus z uśmiechem – To jest modlitwa do Ciebie. Przyzwyczajaj się do niej, bo kiedyś każdego dnia, cały świat będzie tak do ciebie wołał…